Witam. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. I z góry przepraszam zawiedzionych fanów Dramione :P
Miała na sobie
piękną, czarną suknię… I chociaż mogłaby ona wydawać się nieco ponura,
dziewczyna czuła się w niej jak księżniczka. Wspaniała księżniczka, która mogła
zrobić wszystko na swoim balu. Zamknęła oczy i marzyła. Gdy je otworzyła, cały
czar prysł – nie była w pałacu, ale w samym środku jakiegoś przerażającego
lasu.
Rozejrzała się.
Wokoło niej było ciemno, jakby nawet księżyc bał się oświetlić to miejsce.
Jednak dziewczyna była w stanie zobaczyć wystarczająco dużo, by po jej ciele
przebiegły ciarki. Nawet gałęzie drzew wyglądały przerażająco, przypominając
wielkie, przegniłe dłonie, czyhające tylko na okazję, by schwytać ją i rozerwać
na strzępy. W nozdrza kłuł ją zapach
zgnilizny, jakby sam las był martwy i chciał, aby dziewczyna do niego dołączyła.
Nagle w
usłyszała, że ktoś woła jej imię. Jakiś męski, ciepły głos, napawający
nadzieją… Chciała biec w jego stronę, ale zdążyła zrobić tylko kilka kroków,
zanim potknęła się i upadła. Próbowała wstać, ale nie mogła, jakby z góry
napierał na nią jakiś wielki ciężar. Desperacko rzucała się i próbowała
krzyczeć, jednak z jej bladych ust nie wydobywał się żaden dźwięk.
Głos z oddali słabł
i nabierał coraz więcej goryczy, aż w końcu, zrezygnowany, zamilkł. Kiedy
dziewczyna to zauważyła, straciła resztki nadziei i przestała walczyć.
Słabnąc, poczuła
już tylko gałęzie oplatające jej ciało i zaciskające się na jej szyi. I szept,
delikatny, ale mrożący krew w żyłach.
- Jesteś częścią
mroku. Nie próbuj z nim walczyć.
***
Jenna wyrwała
się ze snu oddychając ciężko. Jej serce biło bardzo szybko, a dłonie drżały.
Chwilę zajęło jej przekonywanie samej siebie, że to tylko zwykły koszmar.
Nie śpiesząc się,
dziewczyna wygrzebała się spod kołdry. Poszła do łazienki i weszła pod
prysznic, chcąc zimnym strumieniem wody zmyć z siebie wspomnienie złego snu.
Gdy wychodziła
do swojego pokoju, zawinięta w ręcznik, była już spokojniejsza. Wciągnęła na
siebie pierwsze z brzegu ubrania i zeszła na dół, w myślach przyzwyczajając się
już do podniesionego głosu matki.
- Dłużej się nie dało? – zaczęła starsza
kopia Jen, gdy tylko ta młodsza weszła do pomieszczenia – Naprawdę nie
rozumiem, jak możesz tyle spać. Nie szkoda ci czasu?
Dziewczyna
zignorowała uwagi, wygrzebała z lodówki karton z mlekiem, usiadła przy stole i
wymamrotała podziękowanie za podsuniętą pod nos miskę płatków. Nie chcąc
wszczynać kolejnych kłótni, postanowiła puścić mimo uszu także uwagi dotyczące
lenistwa i marnowania ostatnich dni lata. Włączyła się do rozmowy dopiero, by
przerwać mamie, gdy ta zaczynała już swój ulubiony temat.
- Tak mamo, pamiętam o szkole. Nie musisz mi
o tym przypominać, więc proszę, nie rób nic niepotrzebnie. - Dziewczyna wskazała głową na kalendarz, w
którym na widniał wyraźny, czerwony napis: ROZPOCZĘCIE ROKU. Karteczki
samoprzylepne o podobnej tematyce można było znaleźć wszędzie, jakby siedemnastolatka
cierpiała na Alzheimera i nie potrafiła zapamiętać jednej prostej daty.
- Ja po prostu
się martwię. W ostatniej szkole… Nie wyszło ci. I nie chcę, żeby to się powtórzyło,
jasne? Nie musisz od razu robić ze mnie wroga.- powiedziała spokojnie kobieta i
spojrzała na zegar – Muszę już iść do pracy. Mam nadzieję, że wyjdziesz z domu,
chociaż na chwilę.
- Jasne. –
mruknęła zdawkowo Jenna – Potem pójdę się przejść.
Matka patrzyła
na nią chwilę, jakby chciała coś jeszcze dodać, jednak czas naglił ją na tyle,
że musiała już wyjść. Dziewczyna odprowadziła ją wzrokiem, po czym wylała do zlewu mleko pozostałe po
śniadaniu i poszła powrotem do swojego pokoju.
W gruncie rzeczy
nie wierzyła w symbolikę snów, numerologię, czary, i tym podobne, ale jej sen…
To było zbyt
dziwne. Śniła o tym samym od długiego czasu. Nigdy nie udało jej się dobiec do
tego kogoś, ale znała jego głos, nie mogła o nim zapomnieć. Jej głowę zaprzątał
jego posiadacz. Jak przecież może wyglądać ktoś o takim męskim, ale delikatnym,
ciepłym i pocieszającym…
- Dość! Marzysz
o wytworze twojej wyobraźni, wariatko! – Dziewczyna skarciła sama siebie.
Włączyła radio i
podkręciła głośność. Nucąc melodię, przeglądała półki z książkami w poszukiwaniu
sennika. Gdy po dłuższej chwili w końcu go znalazła, zaczęła w nim szukać
sytuacji podobnych do tej ze swojego snu.
Las… Chodzić po
ciemnym lesie… Zgubić się w lesie…Wejść w ciemny las… Przebywanie w lesie…
„Pochłonie cię
mrok twojego własnego umysłu; zagmatwana, niejasna sytuacja będąca projekcją
twego podświadomego umysłu.”
Jen zamknęła książkę
i odgarnęła włosy z twarzy.
- Sen… Tylko
głupi sen… - mamrotała wstając z miejsca – Czas się przewietrzyć, paranoiczko.
Wcisnęła do
kieszeni szortów swojego Ipoda i nałożyła słuchawki na uszy, chcąc odwrócić
uwagę od dziwnych myśli.
Dziewczyna przechadzała
się starymi, zapomnianymi uliczkami - to lubiła najbardziej. Ich piękno nie
było dostrzegalne na pierwszy rzut oka. Potrzeba było chęci, aby je dostrzec.
W każdym z
pustych domów dzielnicy tkwiła historia tych, którzy ją kiedyś zamieszkiwali –
każda z nich była inna, jednak równie interesująca, co reszta.
Na przykład
stary dom Craftfordów – w nim dorastał pan Craftford, tam stracił rodzinę w
pożarze. A mimo to wyszedł na prostą: znalazł żonę, którą kochał z całego
serca, wrócił do rodzinnego zakątka i odbudował go. A w nim, był szczęśliwy już
do końca swojego życia.
Jenna znała
jeszcze wiele historii, interesowała się nimi od dziecka. Zawsze, razem z tatą
wyszukiwała informacje, czując, że ludziom po prostu należy się pamięć.
Dopóki jej
ojciec jej nie zostawił… Z dnia na dzień zażądał rozwodu i wyjechał za granicę,
nie zważając na złamane serce kochającej żony i czystą rozpacz w oczach córki.
Po tym żadna z nich nie otrzymała od niego już ani jednego słowa. Wyprowadziły
się do innego miasta, zostawiając przeszłość za sobą.
A jednak,
miesiąc wcześniej, coś skłoniło matkę do powrotu do ich rodzinnego miasta. Mówiła,
że to praca, nowa, lepsza szkoła dla Jen… Ale to musiało być coś innego.
Nastolatka,
pogrążona w bolesnych wspomnieniach, nie zauważyła, że zawędrowała naprawdę
daleko od domu, jednak nie przestraszyła się – pamiętała doskonale całą
okolicę, a poza tym, jakiś tydzień wcześniej, przejeżdżała tamtędy autem, razem
z mamą. A takich pięknych starych kamienic nie da się tak po prostu zapomnieć!
Nagle coś oś przykuło jej uwagę. Wśród zarośniętych grządek i dawno niepielęgnowanych żywopłotów, zauważyła przystrzyżony ogródek i jakiś zadbany budynek. Potrzebowała dłuższej chwili, żeby upewnić się, że oczy jej nie mylą.
Nagle coś oś przykuło jej uwagę. Wśród zarośniętych grządek i dawno niepielęgnowanych żywopłotów, zauważyła przystrzyżony ogródek i jakiś zadbany budynek. Potrzebowała dłuższej chwili, żeby upewnić się, że oczy jej nie mylą.
Przecież w tym
miejscu, jeszcze kilka dni wcześniej była stara, zniszczona kamieniczka.
Jak ktoś mógł odnowić ją tak szybko? To przecież niemożliwe.
Dziewczyna nieświadomie zrobiła kilka kroków i zanim spostrzegła, była już przy drzwiach. Co ją tam przyciąga? Walczyła chwilę z myślami, jednak po chwili, drżącą ręką zapukała w nie.
Odpowiedziała jej tylko nieprzenikniona cisza.
Jak ktoś mógł odnowić ją tak szybko? To przecież niemożliwe.
Dziewczyna nieświadomie zrobiła kilka kroków i zanim spostrzegła, była już przy drzwiach. Co ją tam przyciąga? Walczyła chwilę z myślami, jednak po chwili, drżącą ręką zapukała w nie.
Odpowiedziała jej tylko nieprzenikniona cisza.
Kiedy Jenna
uświadomiła sobie, co właściwie robi, miała zamiar odwrócić się i biec spowrotem
do domu, jednak wtedy klamka poruszyła
się, a jej oczom ukazała para pięknych zielonych oczu, świdrujących ją
spojrzeniem, jakby doszukując się w niej powodów odwiedzin.
- Tak? – ich
właściciel patrzył na nią wyczekująco.
- Ja… No coż… - nastolatka
jąkała się, szukając odpowiednich słów. – Zobaczyłam, że ktoś się tu wprowadził…
i chciałam się…
- Przywitać? – uśmiechnął
się do niej zachęcająco – No cóż, na tłok to ja tu nie narzekam, więc miło mi w
końcu poznać kogoś z okolicy.
Wtedy, jakby z
opóźnieniem, dotarła do niej pewna myśl. To ten głos! To on wołał ją w jej
śnie! Nie mogła się mylić, to zbyt… Pewne? Nie, raczej nie, ale dziewczyna po
prostu to czuła.
Starała się
odzyskać pełną świadomość, odpowiedzieć jakoś chłopakowi. Jednak dźwięk jego
głosu i to poruszające spojrzenie nie pozwalało jej zebrać myśli.
- Może
wejdziesz? Wyglądasz na zmęczoną, jesteś strasznie blada.
- Co? A... Tak,
chętnie… - zarumieniła się i spuściła wzrok.
- Jak się w
ogóle nazywasz?
- Ja? Jak? E…
Jenna. Jenna Shay.
- Miło mi. Ja
nazywam się Travis. I oficjalnie zapraszam cię na lody. – Zaśmiał się
delikatnie.
Dziękuję za przeczytanie ;)
~ Kira
Komentarz trochę po czasie, ale dopiero teraz znalazłam twojego bloga :) nie powiem, wyciągnęłam się, choć spodziewałam się raczej bohaterów z HP, a nie znam żadnej z postaci, ale to nawet lepiej, bo nie ma żadnych oczekiwań względem ich charakterów ;) do rzeczy: pomysł na bloga świetny, styl pisania bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że, mimo długiego czasu, który minął od ostatniej notki, jeszcze coś napiszesz <3 :D :*
OdpowiedzUsuń