poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 1.



Witam. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. I z góry przepraszam zawiedzionych fanów Dramione :P



Miała na sobie piękną, czarną suknię… I chociaż mogłaby ona wydawać się nieco ponura, dziewczyna czuła się w niej jak księżniczka. Wspaniała księżniczka, która mogła zrobić wszystko na swoim balu. Zamknęła oczy i marzyła. Gdy je otworzyła, cały czar prysł – nie była w pałacu, ale w samym środku jakiegoś przerażającego lasu.
Rozejrzała się. Wokoło niej było ciemno, jakby nawet księżyc bał się oświetlić to miejsce. Jednak dziewczyna była w stanie zobaczyć wystarczająco dużo, by po jej ciele przebiegły ciarki. Nawet gałęzie drzew wyglądały przerażająco, przypominając wielkie, przegniłe dłonie, czyhające tylko na okazję, by schwytać ją i rozerwać na strzępy.  W nozdrza kłuł ją zapach zgnilizny, jakby sam las był martwy i chciał, aby dziewczyna do niego dołączyła.
Nagle w usłyszała, że ktoś woła jej imię. Jakiś męski, ciepły głos, napawający nadzieją… Chciała biec w jego stronę, ale zdążyła zrobić tylko kilka kroków, zanim potknęła się i upadła. Próbowała wstać, ale nie mogła, jakby z góry napierał na nią jakiś wielki ciężar. Desperacko rzucała się i próbowała krzyczeć, jednak z jej bladych ust nie wydobywał się żaden dźwięk.
Głos z oddali słabł i nabierał coraz więcej goryczy, aż w końcu, zrezygnowany, zamilkł. Kiedy dziewczyna to zauważyła, straciła resztki nadziei i przestała walczyć.
Słabnąc, poczuła już tylko gałęzie oplatające jej ciało i zaciskające się na jej szyi. I szept, delikatny, ale mrożący krew w żyłach.
- Jesteś częścią mroku. Nie próbuj z nim walczyć.

***

Jenna wyrwała się ze snu oddychając ciężko. Jej serce biło bardzo szybko, a dłonie drżały. Chwilę zajęło jej przekonywanie samej siebie, że to tylko zwykły koszmar.
Nie śpiesząc się, dziewczyna wygrzebała się spod kołdry. Poszła do łazienki i weszła pod prysznic, chcąc zimnym strumieniem wody zmyć z siebie wspomnienie złego snu.
Gdy wychodziła do swojego pokoju, zawinięta w ręcznik, była już spokojniejsza. Wciągnęła na siebie pierwsze z brzegu ubrania i zeszła na dół, w myślach przyzwyczajając się już do podniesionego głosu matki.
   - Dłużej się nie dało? – zaczęła starsza kopia Jen, gdy tylko ta młodsza weszła do pomieszczenia – Naprawdę nie rozumiem, jak możesz tyle spać. Nie szkoda ci czasu?
Dziewczyna zignorowała uwagi, wygrzebała z lodówki karton z mlekiem, usiadła przy stole i wymamrotała podziękowanie za podsuniętą pod nos miskę płatków. Nie chcąc wszczynać kolejnych kłótni, postanowiła puścić mimo uszu także uwagi dotyczące lenistwa i marnowania ostatnich dni lata. Włączyła się do rozmowy dopiero, by przerwać mamie, gdy ta zaczynała już swój ulubiony temat.
   - Tak mamo, pamiętam o szkole. Nie musisz mi o tym przypominać, więc proszę, nie rób nic niepotrzebnie.  - Dziewczyna wskazała głową na kalendarz, w którym na widniał wyraźny, czerwony napis: ROZPOCZĘCIE ROKU. Karteczki samoprzylepne o podobnej tematyce można było znaleźć wszędzie, jakby siedemnastolatka cierpiała na Alzheimera i nie potrafiła zapamiętać jednej prostej daty.
- Ja po prostu się martwię. W ostatniej szkole… Nie wyszło ci. I nie chcę, żeby to się powtórzyło, jasne? Nie musisz od razu robić ze mnie wroga.- powiedziała spokojnie kobieta i spojrzała na zegar – Muszę już iść do pracy. Mam nadzieję, że wyjdziesz z domu, chociaż na chwilę.
- Jasne. – mruknęła zdawkowo Jenna – Potem pójdę się przejść.
Matka patrzyła na nią chwilę, jakby chciała coś jeszcze dodać, jednak czas naglił ją na tyle, że musiała już wyjść. Dziewczyna odprowadziła ją wzrokiem,  po czym wylała do zlewu mleko pozostałe po śniadaniu i poszła powrotem do swojego pokoju.
W gruncie rzeczy nie wierzyła w symbolikę snów, numerologię, czary, i tym podobne, ale jej sen…
To było zbyt dziwne. Śniła o tym samym od długiego czasu. Nigdy nie udało jej się dobiec do tego kogoś, ale znała jego głos, nie mogła o nim zapomnieć. Jej głowę zaprzątał jego posiadacz. Jak przecież może wyglądać ktoś o takim męskim, ale delikatnym, ciepłym i pocieszającym…
- Dość! Marzysz o wytworze twojej wyobraźni, wariatko! – Dziewczyna skarciła sama siebie.
Włączyła radio i podkręciła głośność. Nucąc melodię,  przeglądała półki z książkami w poszukiwaniu sennika. Gdy po dłuższej chwili w końcu go znalazła, zaczęła w nim szukać sytuacji podobnych do tej ze swojego snu.
Las… Chodzić po ciemnym lesie… Zgubić się w lesie…Wejść w ciemny las… Przebywanie w lesie…
„Pochłonie cię mrok twojego własnego umysłu; zagmatwana, niejasna sytuacja będąca projekcją twego podświadomego umysłu.”
Jen zamknęła książkę i odgarnęła włosy z twarzy.
- Sen… Tylko głupi sen… - mamrotała wstając z miejsca – Czas się przewietrzyć, paranoiczko.
Wcisnęła do kieszeni szortów swojego Ipoda i nałożyła słuchawki na uszy, chcąc odwrócić uwagę od dziwnych myśli.
Dziewczyna przechadzała się starymi, zapomnianymi uliczkami - to lubiła najbardziej. Ich piękno nie było dostrzegalne na pierwszy rzut oka. Potrzeba było chęci, aby je dostrzec.
W każdym z pustych domów dzielnicy tkwiła historia tych, którzy ją kiedyś zamieszkiwali – każda z nich była inna, jednak równie interesująca, co reszta.
Na przykład stary dom Craftfordów – w nim dorastał pan Craftford, tam stracił rodzinę w pożarze. A mimo to wyszedł na prostą: znalazł żonę, którą kochał z całego serca, wrócił do rodzinnego zakątka i odbudował go. A w nim, był szczęśliwy już do końca swojego życia.
Jenna znała jeszcze wiele historii, interesowała się nimi od dziecka. Zawsze, razem z tatą wyszukiwała informacje, czując, że ludziom po prostu należy się pamięć.
Dopóki jej ojciec jej nie zostawił… Z dnia na dzień zażądał rozwodu i wyjechał za granicę, nie zważając na złamane serce kochającej żony i czystą rozpacz w oczach córki. Po tym żadna z nich nie otrzymała od niego już ani jednego słowa. Wyprowadziły się do innego miasta, zostawiając przeszłość za sobą.
A jednak, miesiąc wcześniej, coś skłoniło matkę do powrotu do ich rodzinnego miasta. Mówiła, że to praca, nowa, lepsza szkoła dla Jen… Ale to musiało być coś innego.
Nastolatka, pogrążona w bolesnych wspomnieniach, nie zauważyła, że zawędrowała naprawdę daleko od domu, jednak nie przestraszyła się – pamiętała doskonale całą okolicę, a poza tym, jakiś tydzień wcześniej, przejeżdżała tamtędy autem, razem z mamą. A takich pięknych starych kamienic nie da się tak po prostu zapomnieć!
            Nagle coś oś przykuło jej uwagę. Wśród zarośniętych grządek i dawno niepielęgnowanych żywopłotów, zauważyła przystrzyżony ogródek i jakiś zadbany budynek. Potrzebowała dłuższej chwili, żeby upewnić się, że oczy jej nie mylą.
Przecież w tym miejscu, jeszcze kilka dni wcześniej była stara, zniszczona kamieniczka.
Jak ktoś mógł odnowić ją tak szybko? To przecież niemożliwe.
            Dziewczyna nieświadomie zrobiła kilka kroków i zanim spostrzegła, była już przy drzwiach. Co ją tam przyciąga? Walczyła chwilę z myślami, jednak po chwili, drżącą ręką zapukała w nie.
            Odpowiedziała jej tylko nieprzenikniona cisza.
Kiedy Jenna uświadomiła sobie, co właściwie robi, miała zamiar odwrócić się i biec spowrotem  do domu, jednak wtedy klamka poruszyła się, a jej oczom ukazała para pięknych zielonych oczu, świdrujących ją spojrzeniem, jakby doszukując się w niej powodów odwiedzin.
- Tak? – ich właściciel patrzył na nią wyczekująco.
- Ja… No coż… - nastolatka jąkała się, szukając odpowiednich słów. – Zobaczyłam, że ktoś się tu wprowadził… i chciałam się…
- Przywitać? – uśmiechnął się do niej zachęcająco – No cóż, na tłok to ja tu nie narzekam, więc miło mi w końcu poznać kogoś z okolicy.
Wtedy, jakby z opóźnieniem, dotarła do niej pewna myśl. To ten głos! To on wołał ją w jej śnie! Nie mogła się mylić, to zbyt… Pewne? Nie, raczej nie, ale dziewczyna po prostu to czuła.
Starała się odzyskać pełną świadomość, odpowiedzieć jakoś chłopakowi. Jednak dźwięk jego głosu i to poruszające spojrzenie nie pozwalało jej zebrać myśli.
- Może wejdziesz? Wyglądasz na zmęczoną, jesteś strasznie blada.
- Co? A... Tak, chętnie… - zarumieniła się i spuściła wzrok.
- Jak się w ogóle nazywasz?
- Ja? Jak? E… Jenna. Jenna Shay.
- Miło mi. Ja nazywam się Travis. I oficjalnie zapraszam cię na lody. – Zaśmiał się delikatnie.





Dziękuję za przeczytanie ;)
~ Kira

1 komentarz:

  1. Komentarz trochę po czasie, ale dopiero teraz znalazłam twojego bloga :) nie powiem, wyciągnęłam się, choć spodziewałam się raczej bohaterów z HP, a nie znam żadnej z postaci, ale to nawet lepiej, bo nie ma żadnych oczekiwań względem ich charakterów ;) do rzeczy: pomysł na bloga świetny, styl pisania bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że, mimo długiego czasu, który minął od ostatniej notki, jeszcze coś napiszesz <3 :D :*

    OdpowiedzUsuń

layout by Sasame Ka